Minęły już dwa tygodnie stycznia. Spotykamy się z Agustinem w miarę regularnie, ale ze względu na charakter mojej pracy zdarzyła się nam 5 dniowa przerwa ze względu na zagraniczną delegację. Wychodzi tego średnio licząc 2 treningi na tydzień, więc trochę mało.. Uważam, że musimy nieco zmienić formę i podjąć się usystematyzowanego treningu z trzema krótkimi przebieżkami w tygodniu (6 - 8 km) i jedną dłuższą w niedzielę (15 - 20 km). Zobaczymy jak to będzie funkcjonowało bo w nadchodzącym tygodniu mam 3 dni delegacji, a w kolejnym 5 dni więc znów może się namieszać... W najgorszym wypadku będę brał buty do Londynu...
Apropos butów, do tej pory biegałem w butach, które kupiłem ok. 2 lata temu z zamysłem powrotu do biegania na dystansach raczej do 5-7 km, przypadkowy, tani produkt nie gwarantujący żadnej jakości. Jako, że poczyniliśmy z Agustinem nasze ambitne plany, oraz że biegamy głównie w mieście po kostce brukowej, to już od początku stycznia nosiłem się z zakupem czegoś lepszego. Po ostatnim treningu, w trakcie którego zrobiliśmy 14 km, poczułem mocniej prawe kolano.. Uznałem, że to już czas. Jak to w zwyczaju każdego faceta bywa.. zasiadłem przed komputerem i zgłębiłem zagadnienie. Począwszy od fizyki biegu przez historię wiodących producentów sprzętu sportowego po właściwości chemiczne i fizyczne materiałów amortyzujących w butach. Od wczoraj po rozmowie z Panem w Decathlonie (specjalista od maratonów), jestem oficjalnie specem od butów sportowych i już mogę się wymądrzać :). Mimo długiego czasu poświęconego na poszukiwania, wybór nie był jakiś specjalnie wyszukany. Padło na klasyka ze średniej półki, czyli Asics GEL Pulse 8 (oprócz wszystkich właściwości fizyczno - chemicznych o których wspominałem, na plus przemawiała geneza nazwy firmy, która jest akronimem od Anima Sana In Corpore Sano, co oznacza "W zdrowym ciele, zdrowy duch") co jest spójne z powodem kupna tych butów. Oczywiście nie mogło obyć się bez kompromitacji w Decathlonie. Idąc z klapkami na oczach w kierunku działu z butami, w pewnym momencie R gdzieś mi się schowała. Straciwszy ją z oczu odwróciłem się i zobaczyłem postać stojącą przy trampolinie w kurtce bardzo podobnej do tej R... Nie wiele myśląc podszedłem i wypaliłem jak Niemcy z moździerza w 39'tym "Co paczysz?"*. Zdziwienie na twarzy obcej dziewczyny było nieprzeciętne, równie nieprzeciętne jak moje zażenowanie... Odwróciłem się i zobaczyłem R równie zdziwioną obserwującą sytuację z daleka. Podszedłem do niej i zapytałem się czemu mi się schowała albo czemu mnie nie zawołała jak zauważyła, że nagle ni z tego ni z owego zmieniłem azymut o 180 stopni.. Uznała, że zobaczyłem jakieś interesujące buty i nie wiedziała czemu gadam z jakąś obcą dziewczyną. W każdym razie mam nowe buty i mam nadzieję, że odciążą one cierpiące stawy. Drugim plusem tego zakupu, jest to, że wydałem konkretnie pieniądze na ten cel co spowoduje, że trudniej będzie mi się poddać i nie zrealizować postanowienia...
Jak już jesteśmy przy wydatkach, poczyniliśmy z Agustinem kolejne inwestycje a tym samym milowe kroki. Zapisaliśmy się na dwa starty!
Pierwszy jest Wrocławski Nocny Półmaraton w czerwcu, a później planowany maraton we wrześniu. W kwestii maratonu wahaliśmy się, które wydarzenie wybrać, ostatecznie padło na Hel - Rozewie, czyli tzw. Maraton Północy. Podjęliśmy taki wybór z kilku powodów. Po pierwsze, bieg ten jest bardziej kameralny, po drugie dużo tańszy, a po trzecie zakładamy, że przyjemniej będzie się biec w klimacie morskim, niż przez śmierdzące centrum miasta, no i przy okazji czeka nas wyjazd nad morze na koniec sezonu.
Wracając do R, zaangażowała się ona w moje przygotowania i wczoraj namówiła mnie na zrobienie z nią treningu "Sukces" Chodakowskiej wyrzucając mi, że "muszę wzmocnić mięśnie głębokie"... moja agonia trwała 45 minut, w trakcie tego treningu pobudziłem mięśnie, które chyba same nie wiedziały o swoim istnieniu... R. znając ten program i będąc w nim wprawiona, raźno machała nogą, patrzyła na mój grymas bólu na twarzy i zaśmiewała się z potoku przekleństw wyrzucanych przy każdym powtórzeniu, które powodowało takie pieczenie poślada, jakiego jeszcze nigdy nie czułem, nawet nie wiedziałem, że tak może być. W każdym razie muszę zrzucić kilka kg aby odciążyć układ ruchowy przy bieganiu zatem inicjatywa była słuszna.
Podsumowując, dzieje się. Podejmujemy kolejne kroki w celu realizacji postanowienia, nie pozostaje nic tylko robić swoje i pilnować się, żeby nie złapać żadnej kontuzji. Na chwilę obecną rok 2017 zaowocował w 4 treningi w na trasie 47 km. Mało, ale będziemy nad tym pracowali.
* pisownia oddająca oryginalną wymowę.